Najnowsze wpisy


maj 20 2020 Brama Juliusza
Komentarze (0)

Brama Juliusza

15 maja 2004 r. nieopodal wsi Wlewo rozszalała się burza. Największa burza na całym świecie. Wyrywała drzewa z korzeniami i znosiła je w dal swoim wiatrem. Pod niewielką sosenką w okolicy były schody prowadzące do podziemia. Gdy zeszło się dość nisko była tam komnata z gliny. Inaczej niewielka lepianka. W tej małej piwnicy rosło drzewko na betonie. Malutkie było to drzewo. Miało pół metra. Jego drobne listki dzielnie się trzymały, ale widać było, że mu zimno. Po wielkiej jesiennej burzy nastała zima. Mała sosenka, która zakrywała schody na dół do drzewka dębowego została przez wiatr przechylona, więc było widać trochę schody. Pewnego dnia, dokładnie 15 maja 2009 r. przybyli naukowcy, którzy mieli zbadać te tereny. Jeden z ludzi zauważył coś pod sosenką i zawołał ekipę. Ostrożnie przesadzili sosnę obok i zaczęli schodzić w dół. Szli i szli myśląc o skarbach lub pieniądzach i drogich rzeczach. Ku ich zdziwieniu zobaczyli w lepiance dąb. Od dołu był betonowy i gliniany,  a na górze naturalny. Naukowcy padli z wrażenia. Zaraz przyjechało więcej ludzi i kamerzyści. Było duże zamieszanie. Nareszcie ustalono, że naukowiec Juliusz, który odnalazł ten cud ze swoimi przyjaciółmi, przez pięć kolejnych lat będzie opiekować się drzewem aż stanie się całe betonowo-gliniane. Lata mijały szybko, ale ciężko. Piątego roku przyjechała specjalna ekipa, która wyjęła drzewo i zawiozła do królowej Karoliny, żeby ustaliła co zrobić z drzewem. Królowa była stanowczą i mądrą osobą. Zachciała mieć te drzewo, a tak naprawdę potrzebowała jakąś drogocenną bramę wjazdową. Wyjątkowe drzewko dębowe przypadło jej do gustu. Kilka dni potem przed dziedzińcem stała cudowna, aż błyszcząca brama z dębowego drzewa. Na razie w królestwie było dobrze. Brama pięknie się prezentowała, ale nikt jeszcze nie wiedział jakie szkody może wyrządzić.

Królowa urodziła małą córeczkę o imieniu Dora. Córka rosła tak szybko, że ani się obejrzeli, a już nastąpił dzień jej osiemnastych urodzin. Wkrótce księżniczka Dora urządziła bal, na którym były goszczone wszystkie królestwa Europy. Miała poślubić księcia. Pierwszy przez bramę przejechał książę Gacław. Kiedy przejechał przez bramę opętała go straszna myśl, żeby zniszczyć królestwo Dory i jej rodziców. Strzelał z armat i jego ludzie też! Wszyscy zaczęli tak robić! To wszystko była wina bramy. Cała polska królewska rodzina umarła. Kiedy wszyscy zaś przejechali przez bramę po raz drugi, opanowali się. O niczym nie pamiętali. Rodzinę królewską pochowano w stolicy, czyli w Warszawie. Brama została w tym miejscu gdzie była. Zniszczył ją dopiero książę Juliusz, który dowiedział się o złych czynach bramy dębowej. Został on bardzo popularny na całym świecie, bo gdy zniszczył bramę ożywił też królewnę Dorę i jej rodzinę. Królewna nadal była młoda, jak gdy zaczęła się ta wojna, a potem poślubiła wybawiciela Juliusza.